sobota, 5 marca 2016

Epilog

Londyn, 30 maj 2019


Droga Jade,


Wiem, że obiecałam, że nigdy więcej nie napiszę do Ciebie, ale tyle rzeczy się zmieniło. Na początku chcę Ci jeszcze raz podziękować, za to, że mnie wtedy uratowałaś. Oraz za to, że Niall dostał moje listy. Powinnaś też podziękować swojej kuzynce.
Co u mnie? Zapewne już wiesz z telewizji, gazet, radia czy internetu, że jestem z Niallem. Oficjalnie jesteśmy ze sobą już prawie 3 lata, ale dopiero niedawno się ujawniliśmy.
To stało się w 2016 roku, kiedy chłopaki zaczęli przerwę. Pojechaliśmy razem na wakacje i tak jakoś wyszło. Rok później w Walentynki mi się oświadczył. Zgodziłam się. Naprawdę jestem teraz szczęśliwa, w końcu. Dostałam drugą szansę od życia. Dostałam drugą rodzinę o której od tak dawna marzyłam. Teraz mam kogoś, kto jest dla mnie wszystkim, kogoś kto kocha mnie całym serce.
Teraz mieszkam w Londynie, razem z nim, wprowadziłam się do niego, kiedy zaczęłam studia w stolicy. Nialla i tak często nie było w domu przez swoją prace, a jak sam stwierdził przydałby się ktoś, kto będzie dbać o jego kwiaty. To było miłe z jego strony, choć wiem, że chciał mieć mnie przy sobie, mimo że wtedy tylko się przyjaźniliśmy się.
Za parę dni kończę studia i tak, studiowałam psychologię. Chcę pomagać takim osobom jak ja, tym którzy myślą, że są sami. Myślę, że jestem w stanie im pomóc, bo rozumiem ich problem.
W zeszłym miesiącu skończyłam praktykę w Ebonycare Children's Homes, chciałabym tam pracować, albo w Richard House Children's Hospice.
Niall bardzo mnie w tym wspierał, sam często przychodził i bawił się z dzieciakami. Tak właśnie poznaliśmy Olivera. Dodaję zdjęcie, które Niall zrobił naszej dwójce na drugim widzeniu jakieś trzy miesiące temu. Zrobił je u nas w kuchni, Oliver właśnie obudził się z popołudniowej drzemki i przybiegł do mnie, kiedy robiłam kolację.
Pokochaliśmy to dziecko od pierwszego wejrzenia. Ale od początku. Niall wyrwał się na kilka dni do domu, podczas krótkiej przerwy w trasie, chciał mi zrobić niespodziankę. Przyjechał do mnie do Ebony. Byłam w sekretariacie, mieli przywieźć dwulatka, którego wychowywała tylko matka i to śmiertelnie chora, której dni są już policzone - zmarła tego samego dnia. Biedne dziecko, taki mały, ale sama wiesz, że to nawet lepiej, bo był zbyt młody, by wszystko pamiętać. No ale, do pomieszczenia wpadli z opieki społecznej mówiąc, że chłopczyk im uciekł. Wybiegliśmy go szukać, gdy zza rogu wyszedł Niall niosąc go na rękach. I uwierz mi, to był najpiękniejszy widok na świecie. Żałuję, że nie miałam wtedy aparatu. Wyglądali jak ojciec z synem. Oli miał blond, trochę kręcone włosy i również niebieskie oczy. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham, jak bardzo pragnę założyć z nim kochająca się rodzinę, która będzie się wspierać w szczęściu i nieszczęściu, chorobie i zdrowiu, dostatku czy nędzy, która po prostu zawsze będzie razem. W tamtym momencie tak naprawdę do mnie doszło, że jestem szczęśliwa z kochającym mężczyzną u mego boku. Naprawdę żałuję, że nie mogłam uwiecznić tej chwili na zdjęciu. Na ziemię sprowadził mnie krzyk chłopczyka, kiedy jedna z kobiet chciała odebrać go Niallowi. Dziecko zaczęło krzyczeć, że chce być z Niallem. Uśmiechnęłam się, bo naprawdę większość dzieciaków zawsze odnosi się z rezerwą do obcych, z resztą sama to wiesz z doświadczenia, ale jeśli chodziło o niego, to jakby miał aurę przyciągania do siebie. Poważnie, Jade, dzieciaki go wręcz uwielbiały. I wtedy mały Oli mnie dostrzegł. Uspokoił się i powiedział coś mojemu narzeczonemu na ucho a ten z uśmiechem przytaknął. A potem po prostu znalazł się już w moich ramionach, tuląc mnie mocno, mówiąc, że Chalii jest fajna.. I tak kilka tygodni od tego spotkania postanowiliśmy go adoptować.
Cóż Jade, jest jeszcze tyle ile chciałabym Ci opowiedzieć, ale po co pisać, kiedy można to opowiedzieć. Wybieramy się z Niallem do was. Ja chcę osobiście Ci podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Po za tym, mamy dla Ciebie wspaniałą wiadomość. Do zobaczenia za niedługo.

Dużo miłości,
Charlie ♥


Kobieta złożyła list i włożyła go do koperty, pozwalając kilku łzom spłynąć po jej twarzy. Łzom szczęścia, bo jej podopieczna w końcu była szczęśliwa. W końcu dostała to na co zasługiwała. Dostała rodzinę, została otoczona ludźmi, którzy ją kochali a teraz sama kochała i dawała im siebie.
Jade uśmiechnęła się, na wspomnienie ostatnich lat, tych dobrych lat. Jak dziś pamięta, kiedy Charlie, Niall i Oliver ją odwiedzili kilka lat temu. Od razu pokochała to dziecko. Wtedy oznajmili jej, że biorą ślub i dziewczyna chciała, by to właśnie ona była jej druhną.
Kolejna łza spłynęła po jej policzku na wspomnienie tego jak kilka chwil wcześniej Charlie zadzwoniła do niej, trzy lata od tamtego momentu, i oznajmiła, że jej rodzina się powiększy. Wszyscy byli strasznie szczęśliwi, Nialla rozpiera duma a Oli tak się ucieszył, że będzie miał młodszą siostrę, już wytłumaczył im, że nie przyjmuje do wiadomości, że może urodzić się chłopczyk, oraz  już zrobił miejsce w swoim pokoju na łóżeczko, by w nocy, kiedy mała będzie miała koszmary, on będzie mógł być  przy niej.
Uszy kobiety przeszedł odgłos pioruna. Odłożyła list na stolik i wstała, by zamknąć otwarte okno. Patrzyła jak chmury powoli zbierają się nad miastem, sprawiając, że wszystko ogarniał przerażający mrok. Uśmiechnęła się, bo wiedziała, że i tak zawsze po burzy wyjdzie słońce.
Ta historia dowodzi tylko, że czasami życie nas nie szczędzi, jednak potem jest lepiej, cierpienie zostaje zastąpione zasłużonym szczęściem.


Nasze życie jest jak okropna burza z piorunami. Kiedy niebo jest czarne jak listopadowa noc, które co chwila przeszywa ogromna błyskawica wywołując u nas ciarki, jakby to była kolejna straszna rzecz, która spotyka nas w życiu. Próbując jakoś przejść przez to, odnaleźć schronienie i poczucie bezpieczeństwa jesteśmy narażeni na siarczysty deszcz, który czasem zmienia się w grad, a ten niszczy wszystko na swojej drodze, łamiąc gałęzie drzew i roztrzaskując szyby w autach na drobne kawałki, jak nasze serce, kiedy ktoś nas rani. Smagani przez porywisty wiatr upadamy kilka razy, jednak podnosimy się walcząc dalej. I kiedy burza zmienia się w istne piekło, myślimy, że to już koniec, że dłużej tak nie możemy i chcemy się poddać, na niebie pojawiają się przejaśnienia. Potem pojawia się tęcza, która jest nadzieją na poprawę i zwiastuje spokój i ulgę, której proces kończy się w końcu długo oczekiwanym szczęściem, czyli pokazaniem się słońca.

KONIEC

~~~~~~
Koniec... ;( Bosh nawet nie wiecie ile łez wylałam czytając to ff, ile wylałam tłumacząc to i później pisząc, bo w końcu Charlie zaznała szczęścia, które zawsze się jej należało.. I nawet jeśli Georgia w swoich planach by ją uśmierciła, ja zakończyłabym to właśnie w taki sposób, bo Charlie na to zasługiwała, Niall na to zasługiwał... My na to zasługiwaliśmy.
I jak już kiedyś pisałam co nie co, jakoś trudno mi się z tym rozstać. Byłam jak Niall, porwało mnie od pierwszego listu i z każdym kolejnym coraz bardziej się w tym ff zakochiwałam, bo to było coś pięknego. A fakt, że ta historia jest tak inna od tych wszystkich na topie, z gangami, seksem itp, sprawiało, że była jeszcze piękniejsza, bo nie potrzeba było tych wszystkich rzeczy, by TOLTN urzekło tyle osób.
I dlatego nie rozstaję do końca. Nie będzie to druga części czy jakiś sequel, choć będzie to ich historia. Na razie nic więcej nie zdradzę, ale jak tylko ogarnę wszystko napiszę tutaj, a już mam zaczęte, więc no..?


Mały spoiler: teraz Niall będzie pisał listy, i zdradzę, że akcja będzie się dziać w 2015 roku, mniej więcej po odejściu Zayna, do końca trasy i to wcale nie to o czym teraz myślicie (chyba) ?
Więc see ya soon ♥
PS. Ostatnio znalazłam to foto i myślę sobie, no czemu nie Charlie? ♥ aka Pierwszy koncert 1D; backstage



wtorek, 1 marca 2016

Twenty Two Letters

"Jestem Jade, tak przy okazji. I widzę, że otrzymałeś listy."

"Ale..." zaczął Niall.

"Jak się znalazły u mnie?" Przerwała mu kobieta. "Listy przyszły jakoś kilkanaście tygodni od wysłania ostatniego listu. Charlie wysłała je na zły adres, a że nie było nadawcy wróciły na pocztę z której zostały wysłane. Kobieta, która tam pracowała zapamiętała Charlie. Była zaciekawiona komu wysyła te listy, bo wiedziała, że jest sierotą i nie ma żadnej rodziny. I tak te listy z powrotem wróciły tutaj, do mnie."

"Więc to Ty je mi dostarczyłaś do hotelu?"

"Nie, nie. W tym samym dniu odwiedziła mnie kuzynka. Potem przyszła pani Porter, listonoszka z listami Charlie i tak jakoś zaczęłam wspominać o niej i Debby, moja kuzynka, powiedziała, że za kilka dni do ich hotelu, gdzie pracuje jako sprzątaczka, mieli przyjechać One Direction. I po wysłuchaniu całej historii Charlie pani Porter zasugerowała, że te listy powinny zostać przeczytane, że Charlie przeszła tak dużo. Po prostu na to zasługiwała."

"Ale dlaczego?" Powiedział ze łzami w oczach Niall. Czuł jak powoli zaczęła ogarniać go złość.

"Co dlaczego?"

"Dlaczego to zrobiliście? Chcieliście mnie ukarać, tak?"

Jade była kompletnie zdezorientowana, nie wiedziała co chłopak miał na myśli.

"Ukarać? Za co, Niall?"

"Za to, że mnie nie było przy niej... kiedy mnie potrzebowała. Chcieliście bym poczuł się winny tego co zrobiła! Bo jakiś głupi gwiazdor nie...."

"Czekaj, Niall!" Kobieta mu przewała. Ogarnął ją lekki strach. I wtedy zrozumiała. "Co było w ostatnim liście?"

"Napisała... napisała, że chce się zabić. Ona.." Chłopak znów się rozpłakał.

"Niall, nie. Posłuchaj mnie. Niall!"

Krzyknęła, kiedy chłopak nie zwracał na nią uwagi pogrążony we własnym świecie.

"Charlie żyje."

"Co?!!!!"

"Boże, przepraszam. Widziałam jak rano szła wysłać Ci list. Była szczęśliwa, mówiła, że musi się z Tobą tym podzielić...." urwała, "Nie wiedziałam, że był jeszcze jeden.. Naprawdę nie wiedziałam, Niall. Przepraszam. Ale Charlie żyje. Zdążyłam w ostatniej chwili.... Lekarze powiedzieli, że gdybym przyszła 5 minut później płukanie żołądka nic by nie dało."

"O mój Boże!" Krzyknął przerażony, ale także poczuł jak kamień spada mu z serca. Szybko wstał. "Ona tu jest? Gdzie? Ja muszę się z nią zobaczyć."

"Niall, trochę się pozmieniało. Usiądź, proszę."

"Co? Chyba nie chcesz powiedzieć, że ona..."

"Nie, nie. Mówiłam, że żyje. Jest z nią dobrze, ale, Niall, posłuchaj. Pewnie wiesz, że znalazło się zainteresowane małżeństwo..."

"Wiem." Przerwał jej chłopak.

"Zresztą, co ja będę Ci dalej opowiadać. Sam zrozumiesz, kiedy to przeczytasz. List jest z zeszłego miesiąca."

Kobieta wstała i podeszła do biurka, z szuflady wyjęła kopertę z której wyciągnęła list, który podała Niallowi, a ten nie czekając wziął się za czytanie.



Droga Jade,

Na samym początku chcę Ci podziękować za to, że mnie uratowałaś i od razu przeprosić, za to, że miałam do Ciebie ogromny żal, że to zrobiłaś, ale wtedy tego nie rozumiałam.

Zrozumiałam to wszystko jakiś czas temu. A raczej ktoś mi to zaczął powoli uświadamiać. To zasługa Eddie'go. Moi drudzy rodzice, jejku jak to ciągle dziwnie brzmi, choć minęły już 3 miesiące, ale przyzwyczaiłam się w większości do nowej sytuacji, do nowego domu, do nowej rodziny, drugiej mamy, do drugiego taty, i myślę, że zaczyna mi się podobać takie nowe życie; no więc jest jeszcze Eddie, został adoptowany rok temu, pewnie o tym wiesz, bo takie rzeczy przecież były we wniosku adopcyjnym, no ale mam brata. I uwierz mi, że bardziej energicznego siedmiolatka w życiu niewidziałam. Przy nim nawet Ruby miała na noc. Trafił do domu dziecka w wieku 5 lat, kiedy zabrano go z jego domu. Matka zmarła, kiedy miał 3 latka, a ojciec? Cóż, kompletnie się nim nie interesował i to do takiego stopnia, że dopiero po kilku dniach zorientował się, że go nie ma. W głowie miał tylko alkohol i libacje z osobami swojego pokroju. Nie wspomnę już o tym, że za brak pieniędzy na kolejną flachę obwiniał i karał własne dziecko, które oczywiście nie było niczemu inne. Biedny dzieciak. 

Kiedyś Ci opowiadałam o tym, jak bardzo kochałam piłkę nożną. Chyba już wiesz, co robimy całe popołudnia i wieczory, dopóki druga mama nie zacznie krzyczeć "Na miłość boską, Charlie, chodźcie do domu. Jutro szkoła!" Ale potem Adam, czyli drugi tata dołącza do nas mówiąc "Daj spokój, Sophie. Nie psuj zabawy." I tak całą czwórką wygłupiamy się aż kompletnie się nie ściemni.

To jest piękne. Coś czego brakowało mi kiedyś. Te wspólnie spędzone chwile, nigdy tego nie zaznałam, nie licząc tych dni w szpitalu z Elizą. Czasami zaczynam rozmyślać nad tym co by było gdyby.. Wiem, że nie powinnam tego robić i naprawdę staram się i nawet mi się udaje zostawiać całą przeszłość za sobą, choć czasami jest mi ciężej. Mam te dni, wtedy nie mam siły wstać z łóżka, nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nie chcę nikogo widzieć, ale wtedy pojawia się Eddie. Wiesz, myślę, że robię to także dla niego. Chciałabym by miał normalne dzieciństwo, by zapomniał, by był po prostu szczęśliwy. Nie chciałabym, aby kiedyś skończył jak ja, albo te inne smutne dzieci, które poznałam u tych wszystkich lekarzy, bo każdy z nas ma swoją własną historię, i każdy z nas przeżywa ją na swój własny sposób. Muszę to zrobić dla niego, ale nie tylko, także dla siebie. Teraz mam osoby, które mnie kochają, wspierają, po prostu wiem, że nie jestem sama. I natakie dni właśnie mój mały braciszek jest najlepszą terapią.

Jest dobrze, Jade. Z dnia na dzień jest lepiej. Teraz widzę swój błąd jakim było przelewanie tego co we mnie siedziało na kawałek papieru. Choć w sumie, nie. Nie uważam, że to było głupie, bo skoro nikomu nic nie mówiłam, i jestem pewna, że nie powiedziałabym tego nikomu, to jednak nie trzymałam tego w sobie, a to jest najgorsze. Głupie było to, że jak ostatnia idiotka wierzyłam, że osoba, która była moim idolem, osoba, którą kochałam infantylną miłością, porzuci wszystko i przyjedzie mnie "uratować". Naprawdę wierzyłam, że pewnego dnia do mojego pokoju zapuka jedna z najbardziej znanych gwiazd na świecie. Choć w sumie to nie było jeszcze takie złe. Byłam nastolatką z marzeniami, ale one doprowadziły mnie do ostateczności. Moja depresja i wmawianie sobie, że każda bliska mi osoba odchodzi z mojego powodu nie zwiastowało nic dobrego, a on był wtedy jedyną bliską mi osobą, Jade. Byłam w takim stanie, że nie obchodziło mnie nic i nikt, oprócz niego. To było wręcz zabójcze a fakt, że już wtedy byłam psychicznie i duchowo zniszczona nie pomogło. Ale teraz jest dobrze. Staram się ograniczać wszystko co z nim związane choć czasami to naprawdę trudne przy tej całej gorączce ich sławy, ale nauczyłam się go ignorować. I są chwile, kiedy nawetzapominam, że kiedyś go kochałam. I myślę, że z czasem będziecoraz lepiej.

Wiem, że nigdy nie będę do końca wyleczona, bo moje serce zbyt dużo razy zostało zranione, ale nie boję się już zmykać go przedludźmi. Teraz już to wiem.

Nie napiszę już więcej do Ciebie. To pierwszy i ostatni list. Po prostu chciałam napisać proste "Dziękuję" i "Przepraszam", ale się rozpisałam.

Trzymaj się Jade.

Jeszcze raz dziękuję.

Dużo miłości,

Charlie ♥


***


Nie było słów, by mógł opisać jak się czuje. Jeszcze nigdy nie był tak zestresowany i zdenerwowany jak teraz. Takiego supła w żołądku nie miał nawet, kiedy szedł na przesłuchanie do Xfactora. Nigdy. Afakt, że mógł spotkać nowego ojca Charlie sprawiał, że czułsię jeszcze gorzej. Co jeśli on go rozpozna, jeśli będzie wiedział, że jest powodem przez który w jakimś stopniu jego przybrana córka cierpiała, chciała się zabić? Co jeśli wyrzuci go zanim ten spotka Charlie? Co jeśli to jednak Charlie nie będzie chciała się z nim zobaczyć? Co jeśli naprawdę o nim zapomniała? Jeśli ma nowe życie w którym już dawno nie ma miejsca dla niego. Co jeśli jest szczęśliwa z kimś innym, kto ją wspiera, jest przyniej i robi te wszystkie rzeczy, które on powinien robić. Te pytania sprawiały, że serce podchodziło mu do gardła i było mu niedobrze. Przeczytał list do Jade i wiedział, że Charlie może nie chcieć się z nim zobaczyć, ale po prostu musiał spróbować. Musiał, mimo że wiedział, że dziewczyna postawiła pod nim kreskę i zaczęła nowe życie, życie bez niego. Ale po prostu w głębi serca czuł, że musi pojechać do niej i ją zobaczyć, przekonać siebie, że była prawdziwa, że nie wymyślił jej sobie, że chłopak nie zwariował.

Kurka, Niall, opanuj się. Będzie dobrze. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Sam próbował się uspokoić, ale nie wychodziło mu to za dobrze, ponieważ zawrócił, stwierdzając, że wraca do domu. Jednak po kilku krokach odwrócił się i znów skierował się w stronę domu Charlie, mentalnie uderzając się w twarz w tamtym momencie. Przecież nie przeszedł tak długiej i ciężkiej drogi tylko po to, aby teraz, kiedy już stoi pod jej drzwiami zawrócił. Nieważne co się stanie, czy będzie chciała z nim pogadać, czy nie, musi dać jej znać, że przeczytał te listy, że był tam i słuchał, "mimo że spóźniłeś się o kilka miesięcy.", pojawił się głos w jego głowie. Po prostu musi to zrobić. Nie zdążył się nawet przygotować psychicznie, kiedy jego ręka wystrzeliła w stronę dzwonka.

Czuł się jak te wszystkie nastolatki z tych komedii romantycznych, które dzwonią do swoich crushów i kiedy ten odbiera one po prostu się rozłączają. Tylko, że on chciał uciec w momencie, kiedy usłyszał przekręcanie zamka w drzwiach.

Otworzył mu jakiś ciemnowłosy mężczyzna, który jak stwierdził Niall, musiał być Adamem.

"Ja.. um.. jestem.." Niall zapomniał swojego języka.

Weź się w garść, stary. Boisz się jednego faceta, kiedy występujesz przed tysiącami? Wziął głęboki oddech.

"Witam, czy zastałem Charlie?" Zapytał z nadzieją w głosie, że mężczyzna go nie rozpoznał i zawoła swoją przybraną córkę. Ten spoglądał na niego przenikliwym wzrokiem i kiedy już się przygotował na porażkę, on się uśmiechnął i powiedział, Tak, już ją wołam, a Niall poczuł ogromną ulgę.

"Charlie? Możesz zejść? Jakiś chłopak do Ciebie." Zawołał ją i odszedł, pozostawiając chłopaka przy otwartych drzwiach.

"Do mnie? Kto?" Usłyszał w oddali zbliżający się głos i odgłos skrzypienia schodów i kiedy ją zobaczył poczuł jak wszystkie jego troski spływają z niego jak deszcz po szybie. Każda obawa, strach i ta niepewność, że z Charlie jest coś nie tak teraz znikły. Stała przed nim, żywa i miała się dobrze. Wiedział, że jest prawdziwa, że nie była wytworem jego wyobraźni. Miał ochotę po prostu rzucić się na nią i przytulić ją z całej siły, powiedzieć jej, że już tu jest. Już nawet czuł jak jego noga sama się podnosi, by zrobić krok w jej stronę, kiedy ona zszokowana jego widokiem odezwała się pełna zdezorientowania i rezerwy.

"Niall?"

Chciał ją przytulić, ale ona odsunęła się do tyłu. Zabolało go to, choć spodziewał się tego. Niall cofnął się trochę do tyłu a dziewczyna wyszła przed drzwi, zamknęła je, po czym zeszła z werandy, by zachować dystans między nimi, po czym objęła się ramionami.

"Co Ty tu robisz?" Zapytała rozglądając się wokoło jakby szukała ukrytej kamery, bo to było wręcz niemożliwe, by osoba której tak mocno potrzebowała kilka miesięcy temu pojawia się teraz, kiedy ona o nim zapomniała, kiedy chciała wymazać go ze swojej pamięci i prawie jej by się to udało, gdyby nie pojawił się u progu jej domu. Czuła lekką złość na niego, bo wspomnienia, które zatrząsnęła jakiś czas temu w ogromnym sejfie, właśnie zalewały ją niczym ogromne fale tsunami. Popatrzyła na niego zaciskając szczękę, była zła, nawet bardziej niż początkowo myślała, ale nie za to, że nie przyjechał wtedy, gdy go potrzebowała, ale przez to, że zniszczył wszystko to co próbowała osiągnąć przed tak długi czas. Jednak gdzieś w głębi duszy czuła się inaczej, poczuła jakieś ciepło, namiastkę oparcia, spełnienia i spokoju, nie potrafiła tego określić, ponadto mimo że chciała na niego naskoczyć, pragnęła także go w końcu przytulić. Chciała go też wysłuchać i to wszystko powodowało, że ogarniały ją sprzeczne uczucia, nie czuła się pewnie, wręcz przeciwnie, czuła się osaczona własnymi emocjami oraz wspomnieniami.

Niall nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz w życiu zabrakło mu języka w gębie. Miał ułożone w głowie to co ma powiedzieć i przemyślane te słowa kilkadziesiąt razy teraz, ale po raz pierwszy w życiu nie mógł wydusić słowa.

"Ja..."

"Co? Zrobiło Ci się mnie żal? - złość jednak wzięła górę. - A może poczułeś wyrzuty, że jakaś dziewczyna się zabiła, bo jej nie odpisywałeś i przypadkiem się dowiedziałeś, że to nieprawda?" Odpowiedziała oskarżycielskim tonem.

"To nie tak... Wcale tak nie było, Charlie. Ja... - dziewczyna chciała się wtrącić, a on poczuł potrzebę jak najszybszego wytłumaczenia jej wszystkiego - Wysłałaś te listy pod zły adres, dlatego wróciły na pocztę i potem w ręce Jade, a ja dostałem je dopiero kilka tygodni temu. Wszystkie razem, w jednej paczce. Znalazłem je pod drzwiami pokoju w hotelu. Było to dziwne, bo skąd się tam wzięły te listy i jeszcze fakt, że pierwszy był napisany prawie rok od momentu, kiedy je dostałem..."

"Ahh no tak, Jade. Mogłam się domyślić.." Przewała mu, jednak on kontynuował dalej.

"Wiesz, najpierw myślałem, że to zwykłe listy od fanów, ale gdy tylko przeczytałem pierwszy list, wiedziałem, że będą one wyjątkowe. Wciągnęły mnie. Ty mnie wciągnęłaś. Po kilku listach chciałem Cię odnaleźć. Musiałem to zrobić.." głos mu się załamał. "To zabijało mnie od środka, bo nie było żadnego adresu. Dosłownie, Charlie. Byłem nieobecny, zaczynałem się zamykać w sobie, nie potrafiłem się na niczym skupić, i wiedziałem, że byłem w kropce i to było straszne. Nie wiedziałem co ze sobą począć, a Twoje listy... sytuacja się pogarszała. Byłaś moim małym sekretem, kimś wyjątkowym, ale potem nie wytrzymałem, potrzebowałem pomocy. I gdyby nie Liam, teraz pewnie wylewałbym swoje serce gdzieś wciśnięty w kąt garderoby czy łazienki. To on odkrył, że w jednym z listów napisałaś gdzie mieszkałaś... Ja nie wiem, co bym bez niego zrobił."

Uśmiechnęła się. To chyba dobry znak, pomyślał.

"Tak, Liam to naprawdę wielki człowiek."

"Dlatego ma jedną nerkę..."*

"Bo Bóg nie mógł zmieścić jego ogromnego serca." Dokończyła Charlie.

Oboje się uśmiechnęli. Jednak uśmiech dziewczyny zniknął tak szybko, jak się pojawił. Przez moment naprawdę czuł jakby wszystko miało się ułożyć. Jakby Charlie miała rzuci się mu w ramiona i wszystko zakończy się szczęśliwie, ale gdy tylko zniknął jej uśmiech, wiedział, że to nie jest żadny film czy fanfiction i nie wszystko jest takie kolorowe jak w nich.

"Rzeczy się zmieniły, Niall." Odpowiedziała po chwili, a on spuścił swoją głowę.

"Rozumiem." Powiedział ze smutkiem w głosie. Był smutny. Właściwie nie był smutny, oszukiwał siebie, był zawiedziony. Nie tak wyobrażał sobie to spotkanie, ale z drugiej strony czuł ogromną ulgę i radość, bo Charlie żyła i jak widać miewa się świetnie. Przecież to było dla niego ważne, by w końcu wszystko było w porządku, by miała dobre życie, by miała kochającą rodzinę, by była szczęśliwa. To było dla niego najważniejsze, tylko to się liczyło. Jednak w głębi duszy wiedział, że łamie się jego serce. Chciał być tu dla niej, uświadomić jej, że da radę, ale ona go już nie potrzebowała. "Tamta" Charlie go potrzebowała, jednak "ta" już nie, bo poradziła sobie bez niego.

"Rozumiem." Powtórzył. Jego odczucia były mieszane. Szczęście Charlie dawało mu radość jak i cierpienie. "To.. ja będę się zbierał. Chciałem tylko powiedzieć, że byłem tam i słuchałem. I zawsze uważałem, że byłaś i jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem... ja... musiałem.. po prostu musiałem Ci to powiedzieć... Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. W końcu. Zasługiwałaś na to jak nikt inny."

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Niall kiwnął głową i odszedł zaciskając szczęki, by powstrzymać łzy.
Charlie przetrawiała to co powiedział przed chwilą. Nie ważne jak bardzo chciałaby się teraz na niego gniewać, że zniszczył mury, które chroniły ją od tych chwil, które chciała wyprzeć z pamięci, jednak nie potrafiła. Właśnie wtedy zrozumiała, że to jest częścią jej. To co nas spotyka, to co przeżywamy w życiu, wszystkie wzloty i upadki, to wszystko nas kształtuje, buduje naszą osobowość, bo wszystko co w danym momencie nas osłabia i kopie, kiedy leżymy na ziemi sprawia, że stajemy się silniejsi i pokazuje, że zawsze byliśmy silni, ale o tym zapomnieliśmy. Teraz to zrozumiała.Wypierając się tego co stało się w przeszłości, nie była w 100% sobą a tylko powłoką bez tego całego ciężaru, który sprawia, że człowiek tym kim jest.

A Niall? Przyjechał tutaj, by powiedzieć jej, że przeczytał listy, mimo że sprawa była przedawniona. Tylko po to, by powiedzieć jej, że zawsze uważał ją za kogoś silnego. Nie musiał tego robić a jednak. Dlaczego? Przecież mógł wysłać kogoś z odpowiedzią. Mógł zostawić przecież jakiś list Jade. Nie musiał do niej przyjeżdżać. Nie rozumiała tego. Miał swoje można powiedzieć idealne życie i znalazł czas dla kogoś takiego jak ja? Nie potrafiła tego zrozumieć.

Kiedy przeszedł parę metrów usłyszał jej głos. Odwrócił się, a ona powtórzyła.

"Dlaczego? Nie rozumiem."

"Czego?" Zaczął zbliżając się z powrotem w jej stronę. "Tego, że naprawdę poczułem się Twoim przyjacielem? Tego, że musiałem się upewnić, że wszystko w porządku, że nic Ci nie jest? Że żyjesz? Wiesz, kilka listów zostawiłem sobie na podróż, ostatni przeczytałem już przed domem dziecka i to była najgorsza chwila wmoim życiu. Poczułem jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca.. Przez ten cały czas żyłem tym, by Cię spotkać, Charlie, i powiedzieć Ci, że byłem tam, czytałem i słuchałem Cię, nawet jeśli te listy były napisane tak dawno temu... Po prostu chciałem Ci powiedzieć, że byłaś i nadal jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Że jesteś moją małą wojowniczką... Że zawsze w Ciebie wierzyłem.. Przytulić Cię.. tak mocno byś poczuła się powytulana za te wszystkie czasy, kiedy tego potrzebowałaś, a nie miał kto tego zrobić. Po prostu, Charlie. Mimo że nigdy Cię nie spotkałem, zakochałem się w Tobie i po prostu musiałem tu przyjechać.."

"Co...ś Ty powiedział?

"Czy to nie jest niezwykłe zakochać się w kimś kogo się nigdy nie spotkało?" Zaśmiał się lekko chłopak.

"Ale..." Dziewczyna była w kompletnym szoku. "Ja... Niall.."

"Rozumiem. Rzeczy się zmieniły." Zacytował jej słowa. "Po prostu chciałem byś to wiedziała. Jesteś naprawdę wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju dziewczyną i naprawdę chciałbym być chociaż Twoim przyj.."

Jednak chłopak nie dokończył, bo Charlie rzuciła się mu na szyję a on ją przytulił. Mocno i szczerze. Za te wszystkie czasy, kiedy ona tego potrzebowała, za te wszystkie czasy, kiedy on chciał to zrobić, kiedy czytał jej listy.

Po prostu stali po środku drogi wtuleni w siebie. Słowa nie były teraz potrzebne, ten gest sam w sobie w tamtej chwili był odpowiedzią na wszystko a na wszystko inne przyjdzie jeszcze czas, bo wtedy liczyła się tamta chwila.



* Akcja rozgrywa się w pierwszych miesiącach 2013, więc wtedy jeszcze cały świat w raz z Liamem był przekonany, że ma jedną nerkę, co Directioners tłumaczyli często wielkim serce chłopaka.




~~~~~~~~~~~~~~

Ostatni rozdział. Nie wierzę, że to już prawie koniec. Został epilog, który pierwotnie miał być częścią tego rozdziału, ale (mały spoiler) każdy rozdział to jeden list, więc trochę by to nie pasowało....