sobota, 5 marca 2016

Epilog

Londyn, 30 maj 2019


Droga Jade,


Wiem, że obiecałam, że nigdy więcej nie napiszę do Ciebie, ale tyle rzeczy się zmieniło. Na początku chcę Ci jeszcze raz podziękować, za to, że mnie wtedy uratowałaś. Oraz za to, że Niall dostał moje listy. Powinnaś też podziękować swojej kuzynce.
Co u mnie? Zapewne już wiesz z telewizji, gazet, radia czy internetu, że jestem z Niallem. Oficjalnie jesteśmy ze sobą już prawie 3 lata, ale dopiero niedawno się ujawniliśmy.
To stało się w 2016 roku, kiedy chłopaki zaczęli przerwę. Pojechaliśmy razem na wakacje i tak jakoś wyszło. Rok później w Walentynki mi się oświadczył. Zgodziłam się. Naprawdę jestem teraz szczęśliwa, w końcu. Dostałam drugą szansę od życia. Dostałam drugą rodzinę o której od tak dawna marzyłam. Teraz mam kogoś, kto jest dla mnie wszystkim, kogoś kto kocha mnie całym serce.
Teraz mieszkam w Londynie, razem z nim, wprowadziłam się do niego, kiedy zaczęłam studia w stolicy. Nialla i tak często nie było w domu przez swoją prace, a jak sam stwierdził przydałby się ktoś, kto będzie dbać o jego kwiaty. To było miłe z jego strony, choć wiem, że chciał mieć mnie przy sobie, mimo że wtedy tylko się przyjaźniliśmy się.
Za parę dni kończę studia i tak, studiowałam psychologię. Chcę pomagać takim osobom jak ja, tym którzy myślą, że są sami. Myślę, że jestem w stanie im pomóc, bo rozumiem ich problem.
W zeszłym miesiącu skończyłam praktykę w Ebonycare Children's Homes, chciałabym tam pracować, albo w Richard House Children's Hospice.
Niall bardzo mnie w tym wspierał, sam często przychodził i bawił się z dzieciakami. Tak właśnie poznaliśmy Olivera. Dodaję zdjęcie, które Niall zrobił naszej dwójce na drugim widzeniu jakieś trzy miesiące temu. Zrobił je u nas w kuchni, Oliver właśnie obudził się z popołudniowej drzemki i przybiegł do mnie, kiedy robiłam kolację.
Pokochaliśmy to dziecko od pierwszego wejrzenia. Ale od początku. Niall wyrwał się na kilka dni do domu, podczas krótkiej przerwy w trasie, chciał mi zrobić niespodziankę. Przyjechał do mnie do Ebony. Byłam w sekretariacie, mieli przywieźć dwulatka, którego wychowywała tylko matka i to śmiertelnie chora, której dni są już policzone - zmarła tego samego dnia. Biedne dziecko, taki mały, ale sama wiesz, że to nawet lepiej, bo był zbyt młody, by wszystko pamiętać. No ale, do pomieszczenia wpadli z opieki społecznej mówiąc, że chłopczyk im uciekł. Wybiegliśmy go szukać, gdy zza rogu wyszedł Niall niosąc go na rękach. I uwierz mi, to był najpiękniejszy widok na świecie. Żałuję, że nie miałam wtedy aparatu. Wyglądali jak ojciec z synem. Oli miał blond, trochę kręcone włosy i również niebieskie oczy. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham, jak bardzo pragnę założyć z nim kochająca się rodzinę, która będzie się wspierać w szczęściu i nieszczęściu, chorobie i zdrowiu, dostatku czy nędzy, która po prostu zawsze będzie razem. W tamtym momencie tak naprawdę do mnie doszło, że jestem szczęśliwa z kochającym mężczyzną u mego boku. Naprawdę żałuję, że nie mogłam uwiecznić tej chwili na zdjęciu. Na ziemię sprowadził mnie krzyk chłopczyka, kiedy jedna z kobiet chciała odebrać go Niallowi. Dziecko zaczęło krzyczeć, że chce być z Niallem. Uśmiechnęłam się, bo naprawdę większość dzieciaków zawsze odnosi się z rezerwą do obcych, z resztą sama to wiesz z doświadczenia, ale jeśli chodziło o niego, to jakby miał aurę przyciągania do siebie. Poważnie, Jade, dzieciaki go wręcz uwielbiały. I wtedy mały Oli mnie dostrzegł. Uspokoił się i powiedział coś mojemu narzeczonemu na ucho a ten z uśmiechem przytaknął. A potem po prostu znalazł się już w moich ramionach, tuląc mnie mocno, mówiąc, że Chalii jest fajna.. I tak kilka tygodni od tego spotkania postanowiliśmy go adoptować.
Cóż Jade, jest jeszcze tyle ile chciałabym Ci opowiedzieć, ale po co pisać, kiedy można to opowiedzieć. Wybieramy się z Niallem do was. Ja chcę osobiście Ci podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Po za tym, mamy dla Ciebie wspaniałą wiadomość. Do zobaczenia za niedługo.

Dużo miłości,
Charlie ♥


Kobieta złożyła list i włożyła go do koperty, pozwalając kilku łzom spłynąć po jej twarzy. Łzom szczęścia, bo jej podopieczna w końcu była szczęśliwa. W końcu dostała to na co zasługiwała. Dostała rodzinę, została otoczona ludźmi, którzy ją kochali a teraz sama kochała i dawała im siebie.
Jade uśmiechnęła się, na wspomnienie ostatnich lat, tych dobrych lat. Jak dziś pamięta, kiedy Charlie, Niall i Oliver ją odwiedzili kilka lat temu. Od razu pokochała to dziecko. Wtedy oznajmili jej, że biorą ślub i dziewczyna chciała, by to właśnie ona była jej druhną.
Kolejna łza spłynęła po jej policzku na wspomnienie tego jak kilka chwil wcześniej Charlie zadzwoniła do niej, trzy lata od tamtego momentu, i oznajmiła, że jej rodzina się powiększy. Wszyscy byli strasznie szczęśliwi, Nialla rozpiera duma a Oli tak się ucieszył, że będzie miał młodszą siostrę, już wytłumaczył im, że nie przyjmuje do wiadomości, że może urodzić się chłopczyk, oraz  już zrobił miejsce w swoim pokoju na łóżeczko, by w nocy, kiedy mała będzie miała koszmary, on będzie mógł być  przy niej.
Uszy kobiety przeszedł odgłos pioruna. Odłożyła list na stolik i wstała, by zamknąć otwarte okno. Patrzyła jak chmury powoli zbierają się nad miastem, sprawiając, że wszystko ogarniał przerażający mrok. Uśmiechnęła się, bo wiedziała, że i tak zawsze po burzy wyjdzie słońce.
Ta historia dowodzi tylko, że czasami życie nas nie szczędzi, jednak potem jest lepiej, cierpienie zostaje zastąpione zasłużonym szczęściem.


Nasze życie jest jak okropna burza z piorunami. Kiedy niebo jest czarne jak listopadowa noc, które co chwila przeszywa ogromna błyskawica wywołując u nas ciarki, jakby to była kolejna straszna rzecz, która spotyka nas w życiu. Próbując jakoś przejść przez to, odnaleźć schronienie i poczucie bezpieczeństwa jesteśmy narażeni na siarczysty deszcz, który czasem zmienia się w grad, a ten niszczy wszystko na swojej drodze, łamiąc gałęzie drzew i roztrzaskując szyby w autach na drobne kawałki, jak nasze serce, kiedy ktoś nas rani. Smagani przez porywisty wiatr upadamy kilka razy, jednak podnosimy się walcząc dalej. I kiedy burza zmienia się w istne piekło, myślimy, że to już koniec, że dłużej tak nie możemy i chcemy się poddać, na niebie pojawiają się przejaśnienia. Potem pojawia się tęcza, która jest nadzieją na poprawę i zwiastuje spokój i ulgę, której proces kończy się w końcu długo oczekiwanym szczęściem, czyli pokazaniem się słońca.

KONIEC

~~~~~~
Koniec... ;( Bosh nawet nie wiecie ile łez wylałam czytając to ff, ile wylałam tłumacząc to i później pisząc, bo w końcu Charlie zaznała szczęścia, które zawsze się jej należało.. I nawet jeśli Georgia w swoich planach by ją uśmierciła, ja zakończyłabym to właśnie w taki sposób, bo Charlie na to zasługiwała, Niall na to zasługiwał... My na to zasługiwaliśmy.
I jak już kiedyś pisałam co nie co, jakoś trudno mi się z tym rozstać. Byłam jak Niall, porwało mnie od pierwszego listu i z każdym kolejnym coraz bardziej się w tym ff zakochiwałam, bo to było coś pięknego. A fakt, że ta historia jest tak inna od tych wszystkich na topie, z gangami, seksem itp, sprawiało, że była jeszcze piękniejsza, bo nie potrzeba było tych wszystkich rzeczy, by TOLTN urzekło tyle osób.
I dlatego nie rozstaję do końca. Nie będzie to druga części czy jakiś sequel, choć będzie to ich historia. Na razie nic więcej nie zdradzę, ale jak tylko ogarnę wszystko napiszę tutaj, a już mam zaczęte, więc no..?


Mały spoiler: teraz Niall będzie pisał listy, i zdradzę, że akcja będzie się dziać w 2015 roku, mniej więcej po odejściu Zayna, do końca trasy i to wcale nie to o czym teraz myślicie (chyba) ?
Więc see ya soon ♥
PS. Ostatnio znalazłam to foto i myślę sobie, no czemu nie Charlie? ♥ aka Pierwszy koncert 1D; backstage



1 komentarz:

  1. Ojej, aż mi się słodko zrobiło :D. Fajnie, że im się razem ułożyło. Dziękuje, że postanowiłaś sama dokończyć tą historię. Fajnie się ją czytało. <3

    OdpowiedzUsuń