„Życie
człowieka jest jak świeczka.
Czasami sama wypala się powoli. Czasami pali się bardzo jasno, lecz zbyt szybko się spala. Czasami jest złamana gdzieś w środku i gaśnie niespodziewanie, a czasami to my sami lub ktoś po prostu zdmucha nasz płomień."
Czasami sama wypala się powoli. Czasami pali się bardzo jasno, lecz zbyt szybko się spala. Czasami jest złamana gdzieś w środku i gaśnie niespodziewanie, a czasami to my sami lub ktoś po prostu zdmucha nasz płomień."
¤~~~~¤
Niall
nie był pewny jak dotarł z dworca pod bramę domu dziecka. Wszystko
było jakby za mgłą, w jego myślach była tylko ona, Charlie.
Wiedział tylko, że modlił się i błagał Boga, by dziewczyna
żyła. Jego oddech stawał się cięższy z każdą minutą. Jego
serce waliło tak bardzo, że robiło mu się aż słabo.
Dostrzegł pustą ławkę pod wielkim klonem, niedaleko chodnika prowadzącego do głównych drzwi, skierował się w jej stronę. Spojrzał w stronę budynku, na okno ze zdjęć na Google Earth, teraz było lekko uchylone.
Czy to był pokój Charlie?
Czy była tam?
Czy siedziała przy biurku i odrabiała zadanie domowe?
A może jeszcze była w szkole?
Dostrzegł pustą ławkę pod wielkim klonem, niedaleko chodnika prowadzącego do głównych drzwi, skierował się w jej stronę. Spojrzał w stronę budynku, na okno ze zdjęć na Google Earth, teraz było lekko uchylone.
Czy to był pokój Charlie?
Czy była tam?
Czy siedziała przy biurku i odrabiała zadanie domowe?
A może jeszcze była w szkole?
A
może leży kilka metrów pod ziemią? Pojawiła się myśl w jego
głowie.
Nie!
Krzyknął. Podkręcił gwałtownie głową, chcąc pozbyć się
tego zdania ze swojego umysłu. Charlie żyła, obiecała mu to w
ostatnim liście, obiecywała w innych. Musi żyć. Musi. W
jego niebieskich oczach pojawiły się łzy, jednak szybko je otarł.
Wyjął z kieszeni paczkę listów, zostawił ostatni, dwudziesty
pierwszy list a resztę z powrotem schował. Drżącymi dłońmi
otworzył kopertę i wyjął zapisaną kartkę. Wziął głęboki
oddech i zaczął czytać.
Drogi
Niallu,
Poddałam
się. Nie mogę tak dłużej, Niall. Już nie mogę. Miałam napisany
inny list do Ciebie. Miałam Ci go dziś wysłać, ale czy to ważne?
Nie... już nie. Właśnie przekupiłam Shelby, by wysłała do
Ciebie ten list. Za co? Za wszystkie moje plakaty,
wszystkie rzeczy jakie miałam z wami, i tak, Shelby była waszą
fanką. Trafiła tutaj jakiś miesiąc temu. Dlaczego to robię? Mi
te rzeczy nie będą już potrzebne, ale czy to ważne? Nie... już
nie.
Czy ważna jest treść tamtego listu? Nie... już nie. Czy ważny jest fakt, że jeszcze dziś rano byłam naprawdę szczęśliwa? Nie... już nie. Czy ważne jest to, że byłam taka od tygodnia, kiedy zjawiło się małżeństwo i pytali o mnie i byli mną zainteresowani? Nie... już nie. Nie ważne jest, że w końcu miałabym szansę na normalny dom. Już nie. Wszytko co stało się dziś przed południem nie jest ważne. Już nie jest ważne, Niall. Nie mogę tak dłużej. Już tak dłużej nie mogę.
Czy ważna jest treść tamtego listu? Nie... już nie. Czy ważny jest fakt, że jeszcze dziś rano byłam naprawdę szczęśliwa? Nie... już nie. Czy ważne jest to, że byłam taka od tygodnia, kiedy zjawiło się małżeństwo i pytali o mnie i byli mną zainteresowani? Nie... już nie. Nie ważne jest, że w końcu miałabym szansę na normalny dom. Już nie. Wszytko co stało się dziś przed południem nie jest ważne. Już nie jest ważne, Niall. Nie mogę tak dłużej. Już tak dłużej nie mogę.
Serce
chłopaka stanęło na moment. Poczuł jak gorąc wypełnia każdą
część jego ciała. Nie, nie, nie... powtarzał w myślach.
Bał się tego, co przeczyta dalej. Musiało zdarzyć się coś
strasznego, że dziewczyna poddała się w momencie, kiedy jej
największe marzenie miało się spełnić, kiedy w końcu pojawiła
się szansa na szczęście.
Pewnie
myślisz... baaa.. nie myślisz, bo przecież Ty nie czytasz tych
listów, nigdy ich nie czytałeś i nigdy nie przeczytasz. No bo po
co miałbyś czytać „jakieś wypociny nieudolnej, słabej i
bezwartościowej dziewczyny."
„Co?"
Powiedział na głos blondyn. „To nie prawda. Czytam je! I wcale
tak nie myślę!"
Fran
mi to dziś uświadomiła. Uświadomiła mi wiele rzeczy. Wiesz jak
to jest. Nigdy do końca nie uwierzysz w coś, co w głębi duszy
wierzysz, dopóki nie usłyszysz tego z ust innej osoby. Ale taka
jest prawda. Fran i jej koleżanki pewnie teraz śmieją się i
świętują swoje zwycięstwo, bo wygrały, Niall. Pokonały mnie,
rozbiły każdą cząstkę mojego serca, rozdeptały moją i tak
cierpiącą duszę, rozdarły mnie na kawałki. Po prostu zniszczyły
mnie. Udało im się to, co tak długo chciały zrobić. I
stwierdzenie, że słowa bolą bardziej niż czyny, jest prawdziwe. I
miały rację we wszystkim co powiedziały. Że świat będzie miał
się lepiej, bez takiego nędznego człowieka jak ja. To prawda,
jestem tylko uciążeniem dla wszystkich, ostatnio potrafię tylko
płakać i użalać się nad sobą.
Nie..!
Niall miał ochotę przerwać czytanie listu. Miał ochotę wstać
z ławki i znaleźć tą szkołę. Znaleźć te dziewczyny i pogadać
z nimi. Jak one śmiały? Był wściekły, naprawdę wściekły. Jak
można tak traktować kogoś, kto im nic nie zrobił? Jak można
wyżywać się na kimś, poniżać, prześladować i uważać się za
kogoś lepszego? Naprawdę kipiał ze złości. Nie mógł pojąc jak
ktoś może być tak bezduszny jak te dziewczyny. Zachowały się
niczym dzikie zwierzęta, niczym potwory. Chłopak pokręcił głową.
Jak mogły zrobić to tak wspaniałej osobie jak Charlie, jego
Charlie. To była prawda, była jego Charlie. Była jego sekretem
przez tak długi czas, gdyby nie potrzebował pomocy, pewnie nawet
Liam by się o niej nie dowiedział. Była jego, bo miała jego
serce. Wyrwane tak nagle i tak mocno, że nawet się nie zorientował
kiedy. Kochał tą dziewczynę, mimo że nigdy nie widział jej na
oczy. Zakochiwał się w niej od początku jej listów. Najpierw
powoli jak człowiek zapadający w sen, a potem nagle i całkowicie.
To normalne, że chciał ją chronić i sprawić, że każdy kto
kiedykolwiek ją skrzywdził, zapłacił za to. Zamknął oczy i
zrobił kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Nie zrobi
tego. Nie zniży się do ich poziomu, poza tym musiał dokończyć
list. Zająć się tym co ważne, zająć się Charlie. Moją
Charlie, pomyślał chłopak.
Obiecałam,
że będę silna... dla Ciebie... ale, Niall, ja dłużej nie
potrafię. Poczucie winy jakie noszę w sercu, ciężar jaki dźwigam
jest zbyt ciężki do udźwignięcia.
Nie
licząc dzisiejszego dnia, Fran dała mi spokój. Naprawdę. Okazało
się, że tamta dziewczyna z łazienki poskarżyła się
nauczycielce. I mimo że ja nic nie powiedziałam, kiedy wezwano mnie
do pokoju nauczycielskiego i zapytano o tamten dzień, po prostu
siedziałam ze spuszczoną głową, powtarzając w myślach „Czy
mogę już iść?", kiedy oni robili ten swój wykład; to i tak
zostały zawieszone w prawach ucznia na dwa tygodnie.
Tak
jak już pisałam, wybrałam się dziś na pocztę wysłać Ci list,
ale to nie ważne co tam było, już nie. Prawie byłam na miejscu,
kiedy zza rogu wyszły Fran i jej świta. Poważnie myślałam, że
się na mnie rzucą i pobiją za to, że zostały ukarane. Ale nie.
Po prostu stały naprzeciw mnie przez chwilę i patrzyły z
politowaniem. Nie wiedziałam co się działo, byłam naprawdę
przestraszona. I potem Fran powiedziała: „Skończyłyśmy z Tobą.
Jesteś zbyt niebezpieczna. Przyciągasz śmierć. Zabiłaś swoich
rodziców, Twoja siostra odeszła tak szybko, bo się poddała. Przez
kogo? Przez Ciebie." W moich oczach pojawiły się łzy. Niall,
ja nie wiem skąd one to wiedziały? Nikt nie wiedział. Nikt.
Nauczyciele, niektórzy uczniowie wiedzieli tylko, że rodzice
zginęli w wypadku a Eliza miała raka. Ale one wiedziały. Wiedziały
jak było naprawdę. Wiedziały, że to była moja i tylko i
wyłącznie moja wina. Zabiłam dwójkę najbliższych mi osób.
Przyczyniłam się do szybszej śmierci jedynej osoby, która mi
została. Jestem mordercą, Niall. Najgorszym mordercą, bo byłam
nikim innym niż rozwydrzoną nastolatką egoistycznie zapatrzoną w
siebie. Zabiłam ich, Niall. Mamę, tatę, Elizę. Zabiłam ich, całą
trójkę. To wszystko moja wina!
„Nie, kochanie! To nie Twoja wina, nie zabiłaś ich. Zginęli w wypadku.
Eliza przegrała walkę z rakiem." Niall dławił się własnymi
łzami.
I
kiedy ledwo stałam próbując złapać oddech, Fran z uśmiechem na
twarzy kontynuowała. „Dziewczyny trzeba przyznać, że nasza
Charlie jest nawet, nawet. Na pewno byli jacyś adoratorzy, bo nie
uwierzę, że było inaczej, co Charlotte? Co się z nimi stało?
Uciekli, gdzie pieprz rośnie? Zostawili Cię? A może też umarli?
Dlaczego myślisz, że Alice odeszła, co? Wiedziała czym jej grozi
przyjaźń z Tobą, dlatego spierdoliła na drugi koniec kraju. Jej
rodzice bali się, że odbierzesz im córkę, bo jesteś jak te
okropne koty w domach spokojnej starości, które wskakując na
czyjeś łóżko, zwiastują jego śmierć. Więc my też powinnyśmy
się trzymać od Ciebie z daleka, bo kto wie, może będziemy
następne, a życie nam miłe." Potem jedna z nich zauważyła
kopertę. Chciały mi ją wyrwać, ale trzymałam ją tak mocno, że
w końcu rozdarła się na trzy części. Zdołały jednak przeczytać
adresata. Zaczęły się śmiać, śmiać ze mnie. Naprawdę w tamtym
momencie zdałam sobie jaką idiotką byłam. Dalej jestem, bo w
końcu piszę do Ciebie ten list, Niall. Ciągle mam nadzieję, że
czytasz, ale nie martw się, obiecuję Ci, że to jest już ostatni
list do Ciebie, Niall.
„Charlie,
nie, proszę." Błagał chłopak jakby to coś miało dać.
Potem
rzuciły mi strzępkami listu w twarz i odeszły. A ja stałam tak
chyba z godzinę w totalnym szoku. Nawet nie wiem, kiedy przestałam
płakać, Niall. Chciało mi się płakać, chciałam wylać te
wszystkie emocje jakie we mnie siedziały, ale w całym moim życiu
wylałam tyle łez, że już ich chyba po prostu zabrakło.
Uświadomiłam sobie, że nie powinnam płakać, bo nikt nie
zapłacze za mną. Już nie. Bo nie mam nikogo, jestem sama jak mała,
wykrzywiona brzoza gdzieś na bezdrożach Syberii. Sama jedna, wśród
wszechogarniającej bieli śniegów zmywającej się z bezchmurnym
niebem.
Jestem
doszczętnie rozbita na drobny mak i nie ma już co zbierać. Nie ma
czego ratować, Niall. To koniec.
I
Niall, naprawdę się boję. Nie samej śmierci, bo ona w ostatnich
latach towarzyszyła mi zbyt często. Po prostu boję się. Bo co
będzie potem? Co jeśli będę cierpieć jeszcze bardziej? Co jeśli
moi rodzice będą mi mieli za złe, że to przeze mnie umarli? Że
przeze mnie poddała się moja siostra? Bo to wszystko była moja
wina, Niall.
„To
nie Twoja wina, aniołku.", powiedział przez łzy. Kilka razy
musiał przerwać czytanie listu mrugając wtedy szybko, ponieważ
rozmazywał się mu obraz. Po raz kolejny otarł łzy.
Muszę
odejść. Nie mogę już tak dłużej. I nie chcę. Każdy kto staje
się bliższy memu sercu odchodzi. Rodzice, Eliza, Rue i Blake,
Alice... wszyscy w ten czy inny sposób. Ogarnia mnie przerażający
strach, kiedy pomyślę, że Ty też odejdziesz, a tego bym nie
zniosła, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, więc to ja muszę być
tą osobą, która odejdzie.
Naprawdę
byłeś moim powodem do życia, moją nadzieją, utrzymywałeś mnie
przy życiu. Tyle razy chciałam to zrobić, zakończyć to, sprawić,
że w końcu przestanie boleć, ale nie mogłam, nie mogłam Ci tego
zrobić, bo to tak jakbym Cię zawiodła, ale wiesz co? Przecież Ty
tych listów nawet nie czytasz. Wiem to, Niall. Przez ten cały czas
wmawiałam sobie, że może jednak jakimś cudem je przeczytasz, ale
Lola miała rację co do tych listów. Więc skoro ich nigdy nie
przeczytasz, jak mógłbyś się dowiedzieć, że złamałam obiecane
słowo, Niall?
Włączę
sobie Moment, uwielbiam ją, jest moją ulubioną piosenką. Dlatego
właśnie chcę zakończyć to wszystko słuchając jej, słuchając
Twego głosu. Niech ta piosenka ukołysze mnie do snu, z którego już
nigdy się nie obudzę.
Kocham
Cię Niall, zawsze kochałam i będę kochać, nawet tam na górze.
Po
raz ostatni,
dużo miłości,
dużo miłości,
Charlie
♥
Zaczęło
padać, najpierw lekki deszczyk, potem przybierał na sile, aż
deszcz stał się rzęsisty. Wyglądało to jakby niebo zapłakało.
Za Charlie. Jakby płakało razem z chłopakiem. Jakby anioły
przyłączyły się do opłakiwania dziewczyny. Bo nie miała
rodziny, nikogo, miała tylko Nialla i swoje listy, w których
otworzyła swoje serce. Zaufała mu, traktowała go nie tylko jako
swojego idola, ale przyjaciela, któremu wyjawiła najskrytsze
tajemnice, sekrety które trzymała w sobie tak długo. Miała tylko
go, chłopaka, który zakochał się w niej i stracił zanim zdążył
ją poznać, zanim zdążył przytulić, zanim zdążył jej
powiedzieć, że był tam i czytał, słuchał jej, kiedy wylewała
to co tkwiło w jej sercu, zanim zdążył przeprosić za to, że nie
było go przy niej, kiedy go potrzebowała, ale teraz już jest i
nigdy jej nie opuści. Jednak to ona go opuściła, samego, na ławce
w potwornym deszczu.
Nie
wiedział, od jak dawna tam siedział i wylewał łzy, kompletnie
załamany, skulony na ławce i skrywający swoją twarz w dłoniach.
Co chwilę powtarzał pojedyncze frazy, jąkając się przy
tym.
„Przepraszam, Charlie!"
„To moja wina."
„To ja Cię zawiodłem."
„Moja Charlie."
„Przepraszam, Charlie!"
„To moja wina."
„To ja Cię zawiodłem."
„Moja Charlie."
Ktoś
usiadł obok niego i położył dłoń na jego ramieniu.
„Niall?"
Chłopak
niepewnie się wyprostował i spojrzał na osobę, która siedziała
na ławce i patrzyła się na niego z troską i lekką obawą w
oczach. Była to kobieta.
„Wszystko
w porządku?" Zapytała po chwili.
Niall
znów się rozpłakał, tym razem bardziej. Mimo, że nie znał
brunetki, poczuł potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkiego. Sekretu,
którzy przez ostatnie kilkanaście tygodni ciążył w jego sercu,
teraz złamanym sercu, bo dziewczyna, którą pokochał, którą
chciał chronić, odeszła z tego świata i to była jego wina, bo
zawiódł ją, ponieważ nie było go przy niej, kiedy ona
najbardziej go potrzebowała.
„Ona..
ona.."
Jednak
chłopak nie był wstanie nic więcej powiedzieć. Rzucił się w
ramiona nieznanej kobiety a ona go przytuliła mocno. Była
zaskoczona i to bardzo. Czyżby Niall otrzymał listy? Nigdy ich nie
czytała, nie mogłaby tego zrobić i Charlie i sobie, ale widocznie
dziewczyna musiała napisać coś co wstrząsnęło chłopakiem i to
porządnie.
„Choć
do środka. Jesteś kompletnie przemoczony, Niall."
Chwyciła
go za rękę i pomogła mu wstać a on dał się jej prowadzić nie
będąc w stanie funkcjonować. Co chwila powtarzał tylko krótkie
Przepraszam.
Kiedy
już znaleźli się w jej biurze, kobieta okryła go ciepłym kocem.
Jednemu ze swoich podopiecznych kazała przynieść suche ubrania a
sama zaczęła robić herbatę, by chłopak mógł się rozgrzać, co
chwila pytając go jak się tu znalazł i co się stało?
„Czekaj,
skąd wiesz kim jestem?" Odezwał się nagle Niall, jakby
wybudził się z jakiegoś transu.
„Ohh,
Niall, jesteś jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi na
świecie." Uśmiechnęła się ciepło. „No i nie łatwo jest
zapomnieć twarz kogoś, kto jest na każdym plakacie w doszczętnie
obklejonym nimi pokoju. Charlie o to zadbała."
Na
jej imię wyraźnie się ożywił.
„Jestem
Jade, tak przy okazji. I widzę, że otrzymałeś listy."
Powiedziała spoglądając na wystające koperty z kieszeni mokrej
kurtki, która już suszyła się na ciepłym grzejniku.
>>>><<<<||>>>><<<<
Nie
wiem jak wy, ale ja rozpłakałam się już na samym początku.
Ohhh.. ;(;( Biedna Charlie, biedny Niall.. naprawdę było mi ciężko
pisać o załamanym Niallu.. :(
Jak
wam się podoba cytat na początku? Napisałam to, kiedy zmarła mi
bliska osoba.. I stwierdziłam, że jak najbardziej pasuje do tego
rozdziału.
PS.
Mogłabym was prosić o coś. Jeden tweet z #toltnpl albo polecenie
komuś tego ff naprawdę wiele by dla mnie znaczyło, ale nie tylko
dla mnie. Bo to przepiękna historia, jedyna w swoim rodzaju i myślę,
że należy się z nią podzielić z jeszcze więcej ludźmi. :) ily
♥